Film "Tylko kochankowie przeżyją"

„Po trzykroć miłość” w filmie Jima Jarmuscha

Moje osobiste refleksje na temat filmu

Czy można już przeżyć dosłownie wszystko i posmakować praktycznie każdego aspektu życia? Czy można doświadczyć bycia niepoprawnym romantykiem, fenomenalnym kompozytorem, genialnym pisarzem i dramaturgiem, wynalazcą oraz chodzącą encyklopedią? Czy można wiedzieć co przyniesie przyszłość, gdyż przeszłość splata się w głowie tak mocno, że to co nowe i teoretycznie nieznane, nie budzi żadnych wątpliwości, iż faktycznie kiedyś nastąpi? Czy można być aż tak znudzonym i zmęczonym życiem, że koniec końcem pozostają wyłącznie powroty do przeszłości w opowiadanych historiach, wyblakłych zdjęciach na ścianach, kolekcjonowanych przedmiotach i noszonych ubraniach?

A jeżeli można, to co wtedy – „tylko palnąć sobie w łeb, a później w piach?”. Mogłoby się wydawać, że jest to jedyne rozwiązanie i w takim przypadku pozostaje wyłącznie nabój z najtwardszego drzewa na świecie oraz pistolet wymierzony prosto w wampirze serce…

Tacy są właśnie Adam i Eve, bohaterowie najnowszego filmu Jarmuscha „Tylko kochankowie przeżyją”. Poznajemy ich w momencie, gdy czas zatrzymał się dla nich przynajmniej sto lat temu, a oni wydają się już być na końcu swej drogi.

Pytanie: czy jest dla nich jakakolwiek nadzieja? Odpowiedź, jaką daje film jest pozornie banalna do bólu. Ich jedynym ratunkiem i wybawieniem jest miłość.

Po trzykroć miłość.

Adam i Eve przeżyli i mieli już wszystko. Gdy patrzymy na nich widzimy, że są już tak zmęczeni egzystencją, iż nie potrafią rozpocząć kolejnego „cyklu” wraz z nowym pokoleniem XXI w. I… właśnie wtedy ta pozornie banalna „miłość” okazuje się jedynym powodem by żyć dalej i spróbować stworzyć coś na nowo.

Mimo, że ich związek trwał przez całe stulecia, to ich wzajemne uczucie wciąż pozostaje wzorem do naśladowania. Ich miłość to przesunięta poza wszelkie granice intymność, spokój, zrozumienie, akceptacja, wzajemny podziw oraz bardzo silna nić namiętności widoczna wyłącznie dla tych „wiecznych kochanków”. Z powodu łączącego ich uczucia Eve jest w stanie rzucić wszystko i pojechać do Adama, kiedy on jej potrzebuje, a Adam ponownie zaakceptować Avę, siostrę Eve, chociaż jest to dla niego niezwykle trudne. Miłość to zrozumienie i tak naprawdę jedyny wspólny kierunek podróży w ich życiu. Może dzięki niej Adamowi uda się w końcu wyrzucić drewniany nabój do kosza i zacząć żyć na nowo, tak jak za starych „dobrych” czasów? Z taką przynajmniej nadzieją pozostajemy po zakończonym seansie.

Patrząc na całościową wymowę filmu życzę każdemu, by jego własna miłość była dla niego źródłem inspiracji i pozytywnych zmian, a w najgorszym razie – ostatnią deską ratunku, która finalnie pozwoli mu wypłynąć na powierzchnię i ponownie chwycić wiatr w żagle.

Ile więc tym razem postawię gwiazdek?

Oczywiście jak zwykle oceniłem ten film na IMDb, ale tym razem nie zdradzę jak wysoko (lub nisko). Dlaczego? Ponieważ dla każdego będzie on zupełnie indywidualnym przeżyciem. W końcu z jednej strony nie opowiada on żadnej historii, z drugiej opowiada ich setki…. Wszystko zależy od widza i jego nastawienia. Niektórzy prawdopodobnie będą siedzieć z zachwytem na ustach, inni wyłączą film lub wyjdą z kina przed końcem seansu (na tym, na którym byłem, zrobiła tak chyba jedna osoba).

W każdym razie powiem tak: ja wysiedziałem do końca 🙂

Udostępnij artykuł na:

WhatsApp
Facebook
Threads
X
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *